Dzień dziecka przywitaliśmy iście ekstremalnymi wrażeniami. Lena miała 40 stopni gorączki, szybka akcja i udało mi się to zbić. Po godzinie panna latała po mieszkaniu niczym skowronek.
Jeden kryzys zażegnany, ale był jeszcze drugi... pogoda. Za oknem lało, lało i lało no masakra jakaś. Impreza w domu kultury z basenu została przeniesiona do kina i tam panny moje zostały wymalowane, i zostały posiadaczkami fioletowych balonowych kucyków. Lena już zamówiła takie balonowe motańce na swe urodziny.
Na szczęście niedziela okazała się cudnym słonecznym dniem, wiec wybraliśmy się na lody i takie "napowietrzne" harce.
Było to co dziewczyny lubią najbardziej
rower, lody no i woda ;)
u nas też leje, leje i leje...dobrze, że choć jeden dzień udało wam się słoneczny złapać :) ale dziewczyny szczęśliwe:)
OdpowiedzUsuńU nas też leje i leje...:( A dzieciowe dni fajne mieliście...my też poimprezowaliśmy trochę:))))
OdpowiedzUsuńpadlam jak zobaczylam fryzurke mlodszej:P*** my mielismy ulewy przez caly maj ,niektore miasteczka zalalo,ale od niedzieli juz nie pada i mam nadzieje ze pogoda sie ustabilizowala juz:P
OdpowiedzUsuńZdjęcia nad fontanną... genialne ;D
OdpowiedzUsuńślicznotki :)
OdpowiedzUsuńsuperowe masz dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńależ wyrosły... cudo!
OdpowiedzUsuńAle Kinia ślicznie w tej kiteczce wygląda! Moja nic nie da sobie przypiąć na tą swoją czuprynkę. Ale łobuziak taki sam ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też leje. A jak zimno brrr! Kto to widział taki dupiaty czerwiec...
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuńNiezłe masz w domu ślicznotki, u mnie za to dwóch kawalerów do wzięcia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Red
Ale masz slodkie dzieciaczki. Piekne z nich panienki.
OdpowiedzUsuń