sobota, 31 marca 2012

Zabawowo

 *UWAGA*UWAGA*UWAGA*UWAGA*UWAGA*UWAGA*UWAGA*UWAGA*UWAGA*UWAGA*UWAGA*UWAGA*

Chciałabym Was zaprosić do zabawy w łapanie LICZYDŁA.
Łapiemy 15 000 wyświetleń. Osoba, która przyśle mi zrzut ekranu lub fotkę otrzyma KOKARDINKĘ.

Miałam wczoraj fantastyczny dzień. Lena nie strzelała fochami na prawo i lewo. Mr. G dostał podwyżkę i jakby tego było mało to ILA sprawiła mi ogromną niespodziankę.
Wygrałam u niej bon na zakupy do Ikei yuuupiiiiii :D
Nawet nie wiecie jak się cieszę. Wogóle się nie spodziewałam wygranej. Ila dziękuje :*

pozytywnie się weekendujcie nie zważając na kiepskawą pogodę!!!!!!!!!!!!!!!!

piątek, 30 marca 2012

Pozory mylą

O tym, że moje dziewczynki są całkowicie różne już pisałam tu. Wczoraj przeglądając Lenkowe fotki, na których jest w wieku zbliżonym do Kiki, doznałam szoku. Zauważyłam, jakieś tam drobne wizualne podobieństwo, ale nie podejrzewałam, że są do siebie aż tak bardzo podobne...
  
Lena wczoraj mnie rozbawiła. Wystrzeliła z pokoju jak z procy poleciała do swojego królestwa i po chwili usłyszłam otwieranie drzwi do łazienki i krzyk: " mamuś nie pal mi światełek". Byłam bardzo zdziwiona, bo Lena nie przepada za ciemnością w łazience, no a jak przystało na blokowa łazienkę -> okna brak. Postanowiłam zajrzeć co ona tym razem wykombinowała. Znów usłyszłam "mamuś nie pal światełka". Przyśpieszyłam....zaglądam, a Lenka siedzi na nocniku w okularch przeciwsłonecznych ze swoją lampką roratnią u boku i mówi "mamuś nie pal światełka ja już mam"
Czy Wasze pociechy też są tak dziwacznie zaradne?
Byłoby mi bardzo miło jakby ktoś w komentarzu opisał taką historyjkę :)
udanego weekedu Wam życzę
:*

ps. Prawie bym zapomniała. W poprzednim poście była mała zagadka. Tajemniczą robótkę bezbłędnie rozszyfrowała Justyna:

"To ja spróbuję...skoro nie narzuta, nie poducha...to może czapkę udało Ci się zrobić, a to jest oczko bo czapka będzie zwierzątkiem;) hahaha ale wymysliłam co;) "

Justynko jeśłi masz ochotę na jedną z kokardinek to napisz do mnie @

czwartek, 29 marca 2012

Poczytaj mi.....

Wczorajszy szpitalny dzionek wcale nie był taki szpitalny. Z opowieści mr. G wiem, że Kinga uwodziła uśmiechem i panią doktor, i panią pielęgniarkę. Obie Panie były mile zaskoczone, bo większość dzieciaczków na dzień dobry podnosi alarm i tak jest całą wizytę (dokładnie tak robi Lena). Po szczepieniu Kika poszła śpikać, po przebudzeniu natankowała się i wogóle nie była marudna. Lenka też nie marudziła, stanęła wczoraj na wysokości zadania. Zadbała o atrakcje dla Kingusi. Postanowiła czytać jej książeczkę.

Opowiadała Kindze, co jest na każdym obrazeczku. Mnie z wrażenia szczęka opadła chyba piętro niżej do sąsiadów. Nie mogę uwierzyć, że moja mała Lenusia jest już taką dużą i mądrą dziewczynką. Jeszcze to trzymanie za rączkę, poprostu wymiękam.....

Zaznaczam, że na pomysł czytania Kindze wpadła sama Lena, no i sama go zrealizowała. Ja byłam TYLKO i WYŁĄCZNIE obserwatorem tych pięknych zdarzeń.

Kini chyba też się podobało, bo po seansie czytelniczym wyglądała tak



Ta fota to mała zpowiedź tego nad czym teraz m.in. pracuje. Czy ktoś wie co to będzie????

pozdrawiam

środa, 28 marca 2012

Wianki brzozowe

Sporo z Was zgadło co będe robić z gałązek brzozy. Tak, tak powstały wianki. Tyle że nie wielkanocne, a wiosenno-letnie. Zainspirowałam się o właśnie tu (klik) w Lawendowym Domu od kuchni. Powstały 4 wianki i jedno jajo.

Postawiłam na kolorki energetycznie mnie doładowujące.


Nie wykluczam ich ozdabiania, narazie podobają mi się same w sobie.
No i takie sobie wianuszki mam.
Teraz poszukuje idealnych miejsc dla nich, oczywiście jak juz każdy się zadomowi to Wam pokażę. Bardzo lubię takie projekty.
Gałązki z ogrodu teściów. Materiał w turkusową krateczkę to obrusik z ciucholandu, żółta karteczka to poszwa na kołdrę oba z ciuchalandowych wykopków. Materiał w biało miętow paseczki to ręczik kuchenny kupiony za 4zł w markecie spożywczym ;P Także pełen recykling :)
U nas dziś nieco szpitalnie będzie. Lena od wczoraj chodzi pociągająca. Kika dziś ma szczepienie, więc marudne popołudnie niewykluczone. Mam nadzieję, że jakoś przebraniemy, a może będzie całkiem sympatycznie? Przecież trzeba mieć nadzieję nie....


Miłego dnia dla Was ;D
ściski

poniedziałek, 26 marca 2012

FARMA

W piątek spacer zaliczyłyśmy jednak z chustą. Lena na cel spaceru wybrała przyblokową piaskownicę. Było miło. Na pewno same będziemy wypełzać częściej... ach ten strach to ma wielkie gały.
Sobota minęła nam na pracach użytecznych ;)
mr. G wysprzątał balkon
Lenka urządziła Babusi salon fryzjerski
ja wcielałam w życie projekt  o którym wspomniałam w poprzednim poście (wkrótce pokaże efekty).
Oczywiście oprócz wyżej wymienionych działań tradycyjne sprzątanko i ogarnianie chałupki.
Niedzielę spędziliśmy na farmie (czyli u moich teściów). Mają oni dom z ogródkiem, a Lena to taki prawdziwy bamber. W ogródku pogrzebie, kury nakarmi, ale podlewanie uwielbia ponad wszystko.

Po tej minie wiadomo wszystko, woda się skończyła 

Lenka lubi tez kwiatuszki. U Omy i Dziadzia znalazła z mr. G takie okazy


Wąchanie kwiatuszków. Lena zrywa, wącha, a potem chce "zasadzić" spowrotem, no a to se ne da.

no a jak coś jest nie po lenkowemu to zapodajemy FOCHA.....

I przeprowadzamy STRAJK OKUPACYJNY*

Ma się ten upór po mamusi no.
A jak Wam weekend minął?
Pracowicie czy leniuchowato?
ściskam :*


*Wszystkie osoby, które są wrażliwe na cierpienie dziecka informuje, że Lena juz nie wisi na płocie. Po bardzo burzliwych negocjacjach postanowiła opuścić okupowaną furtkę. Teraz jest w domu nic jej nie jest, czuje się dobrze.



piątek, 23 marca 2012

Zbroje się

Zbieram materiały na realizację kolejnego projektu pierwszy element już mam :)

Czy u Was dziś też tak pięknie świeci słonko? Chyba wybiorę się z babiszonkami na spacer po obiedzie. Nie wiem jak to będzie, bo jeszcze sama z dwiema nie wypełzałam, jakoś nie było okzaji. Teraz się zastanawiam czy pakować Kikę w chuste czy do wózka hmmmmmmmm.....

słonecznego popołudnia :)

czwartek, 22 marca 2012

BABISZONKI

Często pytacie jak ja znajduję czas na szydełkowanie i moje inne zabawy przy dwójce dzieci. Sama zaczęłam się nad tym zastanawiać. Po przemyśleniach doszłam do wniosku, że w naturze zawsze jest równowaga.
Przy małej Lenie nie miałam czasu na nic. Czasem nawet z jedzeniem było krucho. Był z niej mały terrorysta. Najpierw ciągłe noszenie, zabawianie, itd.Od momentu gdy miała 4-5mc chciała ciągle stać. Miała niesamowicie silne nogi. Nie było mowy o tym żeby "siedziała" na moich kolanach. Od rana do wieczora wbijała swoje stópki, jak szpilki, w moje udźce. Spała po 20 minut, generalnie rzeź totalna. Etap raczkowania trwał dwa tygodnie, no max miesiąc i mając 10mc zaczęła sama chodzić. Wtedy, o dziwo ja odzipnęłam.
Mówi się, że jeśli pierwsze dziecko jest potworkiem, to drugie będzie grzeczne i odwrotnie. Będąc z Kiką w ciąży karmiłam się tą myślą. Wiele osób próbowało sprowadzić mnie na ziemię opowiadając historię typu:
"moja koleżanka bla bla bla pierwsze potwór, bla bla bla teraz drugie i jeszcze gorsze bla bla bla" Ja byłam twarda i zawsze kwitowałam takie dyskusję tym, że nadzieję mieć można i ja będę w to wierzyć, że teraz będzie aniołek i co... i JEST
Kika jest aniołem wcielonym. W ciągu dnia sporo śpi, gdy nie śpi leży w swoim leżaczku i gada do nas lub warczy na swoją ukochana żyrafę z pałąka (pałąk jeszcze Lenkowy, niestety jego pierwsza właścicielka miała go w wielkim poważaniu). Pięknie zjada mleczko, ostatnio nam przecieka jak stary czajnik (mam nadzieję, że to ulewanie niebawem się uspokoi, bo przebieranie 6 razy dziennie jest ciut uciążliwe, dobrze że ubranek wystarcza). Kąpiele uwielbia (Lena to się darła do 6mc). Teraz napisze coś czego będzie mi zazdrościć większość mam, otóż Kika po zjedzeniu mleka o 19-20 śpi bez budzenia się do 6/7 rano i tak jest odkąd skończyła 6 tygodni, tym bardziej to doceniam, bo przy Lenie wstawałam co 2 godziny na godzinę.
Pomimo tego, że Lenka potrafi dać mi w kość jak nikt inny swoim uporem (po mamusi) nie zamieniłabym mojego Potwora za żadne skarby. Dzięki niej to ja uczę się, żeby czasem odpuścić coś, przystopować a nie uparcie być przy swoim.

Jestem przeszczęśliwa,że moje babiszonki są właśnie TAKIE. Tak totalnie różne, mimo tego że są dwie każda staje się wyjątkowa.....

łoo matko, ale się wywnętrzniłam. Jeśli dobrneliście aż tu to gratuluje wytrwałości.

Miłego dnia
pozdrawiam ;)

środa, 21 marca 2012

Babcine kwadraty

Wczoraj próbowaliśmy pobyć na dworze, niestety wiatr ograniczył nasze wyjście do 30minut. Nawet Lenie nie było żal wracać do domku, a w domku....
W domku matka szaleje z kwadratami

Lena dzielnie matkę wspiera i nie przeszkadza, tylko tworzy razem ze nią. Powstają pociągi, wieże no i uczymy się kolorów. Lenę kolory pochłonęły bez reszty, wszędzie je odnajduje. Jest mega szczęśliwa podając nazwę koloru.
Dzięki temu mimo szarugi za oknem u nas jest bardzo kolorowo :D

ściskam Was

poniedziałek, 19 marca 2012

NAŁADOWANA

Ależ mi żal, że ten weekend się już skończył...był poprostu superaśny!! Staraliśmy się spędzić na dworze każdą wolną chwilę. Zaliczyliśmy piaskownicę

Bawiliśmy się w poszukiwaczy skarbów. Najpiekniejszy skarb znalazła oczywiście Lenka

Były też inne piaskowe projekty Lena z tatą budowała tunel

Powstały też pierwsze w tym roku baby piaskowe

Zaliczyliśmy też park rozpoczynając sezon rowerowy

Pierwsza gleba też niestety została zaliczona

Zdąrzyliśmy zostawić po sobie ślad dzięki Lenkowej kreatywności

Jeszcze było nam mało i następnego dnia wybraliśmy się do lasu. Lenka ciągle pytała gdzie mają domek sarenki, bo ona go nie widzi.

Lenka była przeszczęśliwa, bo nareszcie mogła poprowadzić psa na smyczy.

Bazyl (pies mojej mamy) dzielnie tolerował swoją nową Panią.


KRAWĘŻNIKI MY LOVE. Lena zaliczyła wiekszość krawężników. Chodzenie po nich to jej nowa miłość.

Lena zdąrzyła nawet pochwalić się mojej mamie i mi staniem na jednej nodze :D

Zrobiliśmy sporą rundkę po lesie, a Lena całą drogę dzielnie tuptała. Byłam w szoku, że nie marudziła, że bolą ją nóżki. Kurczę, ale z niej już jest kawał baby. 
Kice to nasze przebywanie na świeżym powietrzu bardzo odpowiadało. Wogóle, powtarzam WOGÓLE się nie budziła nawet na karmienie. Jak już jadła to robiła to śpiąc, co się jej nigdy wcześniej nie zdarzało.

Po takim weekendzie jestem naładowana pozytywną energią. Jak to niewiele do szczęścia potrzeba.........
Więcej takich dni!!!!!!!!

Roskoszujcie się słonkiem muskającym nas po twarzy, śpiewem ptaków, poprostu cieszcie się WIOSNĄ :D

niedziela, 18 marca 2012

WIOSNAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!

WWWIIIOOOOSSSNNAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!! noooo chyba wkońcu do nas zawitała. Zgodnie z akcją TRUSKAVECZKI (link do akcji na banerku) przywołujemy wiosnę,a że wygląda na to, że już do nas przybyła to chciałam ją gorąco przywitać kwiatową łączką





Udanej i słonecznej niedzieli Wam życzę :D

piątek, 16 marca 2012

Upiekszania etap kolejny

Lenie nie wystarczają pomalowane pazurki u nóg. Wymarudziła u mr. G malowanie pazurków u swoich "japek"

Ciesze się, że Leonida jeszcze nie kuma co to trwała albo farbowanie.

Ja twardo się odchudzam. Nie spożywam ni kropelki słodkich napoi i soków tylko wlewam w siebie ogromniaste ilości wody. Kolacje staram się jeść najpóźniej o 19 - 20, a potem choćby się waliło i paliło od mielenia czegokolwiek wzbraniam się jak tylko się da. Zobaczymy jak mi pójdzie :)

miłego dnia dla Was wszystkich podczytujących tych zdeklarowanych jak i tych tajnych ;P

czwartek, 15 marca 2012

KUCHENNE REWELACJE ;P

Pytaliście o moje "olejowane" kafelki.
Wiem, że malowanie kafelek farbą olejną to trochę kontrowersyjne działanie, ale tak jakoś wyszło. Trochę z braku czasu - mieliśmy tydzień na doprowdzenie całego mieszkania do stanu używalności. Trochę z braku  kasy, bo specjalistyczne farby do kafli ( bo są takowe), trochę kosztują. Oryginalny wygląd kafelek przyprawiał mnie o dreszcze, więc poprostu MUSIAŁAM je jakoś przerobić. Tak napadł mnie pomysł z pomalowaniem ich olejną, tak na chwilę, potem zmienimy kafle, albo damy szkło, wykładzinę albo jeszcze coś innego. W związku z tym, że źle mi się kojarzy błyszcząca olejna, a matowej w sklepie nie było, wykorzystaliśmy stary sposób podsunięty przez mojego Teścia (którego bardzo pozdrawiam). Mój teść zdradził nam sekret jak robiło się farbę matową kiedyś, Wy wiecie jak? Wystarczy dodać do farby najzwyklejszy talk, farba staję się pięknie matowa. No ale do rzeczy kafelki malnięte olejną wyglądają tak

Kafelki "olejowane" miały być z nami na chwilę. Ta chwila trwa już 1,5 roku. Znalazłam na kompie fotki kuchni przed rewolucjami


a tu widać stan pierwotny kafelek, koszmarny salcescon bbbrrrrrrrrrrrrrrrrr


Jak już jesteśmy w kuchennych klimatach, to pokaże Wam ostatni nabytek. Jest nim lampa nad blat pod oknem

Narazie jeszcze z wiszącym kablem, w planach mam małe zmiany w kuchni i tedy kabel zniknie w ścianie. Jak dobrze, że mój mr. G jest elektrykiem :)

 Te pokrętła mnie kręca :)

Na koniec wrzucę Wam jeszcze fotę świeżutkiego, jeszcze nierozpakowanego nabytku

 Napewno jeszcze o nim usłyszycie, ale to za jakiś czas.

ps. nawet nie wiecie jak się cieszę, że nie muszę iść na leczenie. To dzięki Wam!!!!!!!!! :****************
Tak się zastanawiam, w sieci jest nas tyle, to czemu w realnym świecie nie umiem znaleźć takiej pokrewnej duszyczki? noż do jasnej ciasnej gdzie Wy się chowacie?????????????

wtorek, 13 marca 2012

BO......

Bardzo bardzo Wam dziękuje za ogrom pozytywnych wibracji i dobrych rad w komentarzach pod poprzednim postem. Zaczyna być powolutku lepiej, ale idę naprzód takimi malutkimi kroczkami (tip-topami). To nie chodzi o to, że czuję się źle dlatego, że jestem w domu. To chyba poprostu zmęczenie tym, że większość otaczających mnie ludzi ma mnie za wariatkę. czemu? a temu:
- bo mebluje mieszkanie dziwnymi meblami (np. nasze szafiszcze)

- bo wprowadzam w życie recyklingowe projekty, np GAZETOWNIK

- bo szydełkująca 25latka, phi... to przecież zajęcie dla starych bab
- bo wymyślam dziwne rozwiązania zamiast stosować "to co wszyscy"np. montaż sporych kółek przy Kikowym łóżeczku aby móc nim jeździć po mieszkaniu
- bo płacę za rzeczy, które normalni ludzie wyrzuciliby na śmietnik (tablica emaliowana)

-bo pomalowałam kafelki farbą olejną, przecież były takie ładne
-bo przerabiam meble, np nasze kuchenne krzesła

- bo zachciało mi się lustrzanki, a przecież i tak nie będe umiała jej używać,
- bo wieszam jakieś dziwne plakaty zamiast pięknego tryptyku z tulipanami, bo to przecież prawdziwa sztuka jest

- bo prowadze bloga, a mało to lepszych rzeczy do roboty
i tak możnaby bez końca.
Czy ja naprawdę robię jakieś chore rzeczy?! a na dodatek koszmarnie wyglądające? tylko szczerze proszę, bo jeśli jest coś na rzeczy i faktycznie coś ze mną nie tak to trzeba podjąć jakąś terapię albo cUś.
Może to właśnie przez ten brak akceptacji otoczenia tak mi się jakoś źle na duszy porobiło...... jak myślicie? Generalnie nigdy mnie to nie ruszało, ale chyba za dużo się nazbierało.
Nic to. Muszę się jakoś poskładać do kupy. Dietka, odchudzanko coby zgubić ciążowe zbiory. Na lato będe niczym młoda nimfa ;P (przecież pomarzyć można nie ?). Myślałam nad zmianą wizualną, np o innej fryzurze (jakieś cięcie czy kolorek) no ale nie wiem za bardzo co by to miało być no i tak się miotam, ale naszczęście ciągle MOTAM tego nikt mi nie zabierze, NIE ODDAM!!!!!!!!  i BASTA

miłej nocki Wam życzę
KOLOROWYCH SNÓW :)