poniedziałek, 29 września 2014

ale ze mnie gapa...

no wstyd!!!!!
Jak ja mogłam o tym nie napisać???
Czym prędzej naprawiam swój błąd.
Otóż moi mili od miesiąca mam w domu dwóch przedszkolaków...
Tak tak, Kinia chodzi do przedszkola i nawet leżakuje, moja zuch Dziewczyna.
Jeszcze w sierpniu zatroskana Lena spytała czy Kinga dostanie tytę ( pamiętała swoją, którą dostała pierwszego dnia swojej przedszkolnej przygody). Moja odpowiedź była natychmiastowa: Oczywiście, że tak. Lena odrazu stwierdziła, że będzie ja robić ze mną, niestety nie udało się. Przetrzymali mnie dłużej w szpitalu i nie zdążyłabym jej zrobić. 
Lena zadziałała z mr. G i tym sposobem stworzyli najcudowniejsza tytę świata. Nie wiem kto miał więcej radochy Lena z jej robienia czy Kinia ogromu dobra, które dostała w pierwszy dzień przedszkolnej przygody :D
Kinia dziś wróciła z przedszkola i krzyczała juz w drzwiach:  Mamuś w kekolu nie płakałam. 
Oby tak dalej !!!!

wtorek, 16 września 2014

u nas już jesiennie

Mamy jesień, nie da się tego ukryć. Po przedszkolu poszłyśmy z Babiszonkami na spacer, każda dostała papierową torbę i mogły zbierać co chciały, następnego dnia nastąpiła produkcja.

Wystarczą jesienne skarby, kartka papieru i klej. My używamy kleju magic skleja wszystko :)

Mazianie paluchem w kleju okazało się fantastyczna zabawą


Dzieło Leny


Dzieło Kini

Deszczowe jesienne popołudnia nie muszą być nudne. Mam jeszcze kilka pomysłów, które planuje wykorzystać. Póki co wróciła do nas piękna słoneczna jesień, yeah!!! Będziemy korzystać i spędzać czas na świeży powietrzu zbierając skarby, które potem wykorzystamy :)

niedziela, 14 września 2014

prezent od losu - drugie życie

To była moja codzienność
Porcja tramalu, żeby móc zrobić cokolwiek, tak było, jednak dwa tygodnie temu wszystko się zmieniło
Dostałam od losu prezent, urodziłam się na nowo. Z końcem sierpnia miałam operacje kręgosłupa...
jestem, żyje i czuje się coraz lepiej. Wycięto mi dysk (ta kulka uciskająca nerwy). Właśnie ona była powodem moich dolegliwości.

Przed operacją obiecałam sobie, że jak wszystko się uda i wydobrzeje to zacznę spełniać swoje marzenia. Koniec z obawami i strachem. Będę brać życie w swoje ręce, a nie tylko przyglądać mu się z boku.
Po prawie 4 latach walki i 9 miesiącach ciągłego bólu bardzo się zmieniłam. Doceniam to czego wcześniej nie zauważałam. Potrafię czerpać radość ze zwykłej codzienności. Każda choroba jest po coś, teraz chyba zaczynam rozumieć ile mi dała, choć sporo również zabrała...
co tam, nie będę przeżywać na nowo tego co było, chcę iść na przód i normalnie żyć!!!